Nic się nie stało
ostrość przedmiotów w puch się zmienia.
Tyle chwil wszelakich za mną przecież było,
długi sen w oczu mgnieniu i się skończyło.
Patrzę na zieleń traw aż po nieskończoność,
nie krzyczę już więcej, to moja intymność.
Ostatnimi chwilami sycę się do głębi,
czekając na moment gdy czas się spełni.
Myślałem że łkać ze strachu wtedy będę,
kiedyś tak silny, dziś w ciemności więdnę.
Łapczywie łapiąc jak topielec oddechy,
w słowach modlitw nie szukam pociechy.
Skończył się, żywot taki... bez znaczenia,
jutro kolejny dzień i nic się nie zmienia.
Jeden tylko ja odszedł z tego świata,
pośród łez bliskich, choć żadna to strata.
Co widziałem co czułem i czego pragnąłem,
sny które śniłem, ślady które odcisnąłem.
Wśród głosów gwaru i licznych mych wspomnień,
Zanikam w pamięciach, powoli i skromnie .
Nie smuć się bracie nie smuć się siostro,
mnie tu już nie ma, kamieni spadł łoskot.
Proszę cię mocno tylko o jednym pamiętaj,
by nie uciekła chwila w codzienności zaklęta.
Byś pośród dnia nocy nie wypatrywał,
dumą nie skreślał z miłością przebywał.
I gdy chwila przyniesie smutku rozterkę,
ja będę tam czekał i trzymał cię za rękę