Miesiączki
Wyrzucił w świat z drzew listy
Tak długo grał z wiatrem w pokera
Aż stał się przeźroczysty.
Nie szczędził grudzień chmur burych
Kłębiły się niczym cierpienia
Nakrywał świat białą pierzyną
By ukryć ludzkie marzenia.
Wystudził styczeń namiętność
I rzeźbi żałobę w lodzie
Siarczyście kąsa mrozem
Z naturą żyje w niezgodzie.
Banałem wojuje luty
Choć mały wciąż podskakuje
Świat miesza w śniegu i błocie,
choć sam na grypę choruje.
Odsłania marzec swe wdzięki
grymasi przy tym i stęka
choć słońce wyżej ucieka
niejedna mu chmurka pęka.
Rozpostarł kwiecień ramiona
Gwiżdże, tańczy i nuci
Rozsypał polne kwiaty
Nikogo nie chce zasmucić.
Maj rozkołysał ptactwo
Sercami buja w przestrzeni
Flirtując nadaje kolorów
Aż sam się zaczerwienił.
Nazbierał owoców czerwiec
Obficie dzieli, rozdaje
Wypuszcza miłostki, romanse
By zdążyć przed słońcem wstaje.
Nago wypuścił się lipiec
I siedzi w kąpieli wodnej
Lenistwem spływa na ludzi
Sielance oddaje się modnej.
Zatroskał się sierpień i zmartwił
Deszcz zrosił mu serce i skronie
Do ciężkiej zabiera się orki
Styrany słońcem płonie.
Opuścił głowę wrzesień
Szarości w oczy nabiera
Rozstawia wspomnienia po kątach
Samotność mu doskwiera.
Październik kogoś zranił
I na depresję czyn zrzucił
Pokochał się z ranną mgiełką
Przyrodę pożółcił i skłócił.
I przywlókł się znowu listopad
Z cieniami smutku i złości.
Zimno wypuścił beztrosko
Zawsze lipcowi zazdroscił.
Rok cały tupnął nogą
Aż wszystkie miesiączki struchlały.
A że stabilne nie były,
Bez reszty się pomieszały.