Nie chcę wychodzić z Krainy Cieni
bo tam
nie ma kolorów i blasków
nie ma szkarłatnych plam
nie ma złego oddechu
Miękkie cienie są zawsze
takie jakie chcę by były
ciepłe albo chłodne
ciche albo śpiewne
rozumieją mnie tak dobrze
Bazaltowe oblicza nocy
i obsydianowe ścieżki
do gromad cichych ciem
które śpią pod opoką
traw, drzew, szaf, dachów,
i dłoni ochronnych
Pająk ledwo ciągnie nogi
na trzecią zmianę, a myszy
z oczami jak koraliki
mrużą powieki przy dźwiękach
Saudade* w zwolnionym tempie
Za obrazem trwa spowiedź
z wszystkich win nie naszych
a my spokojnie, jak cienie
snujemy w kurzu małe kółka
na pamiątkę każdej nici zerwanej
Sączy się ta czerń
rozlewa i nawarstwia
zbiera światła i już można
wreszcie równo oddychać
Po cichu się przytulić
do pustego futerału gitary
pachnącego popiołem ambicji
albo do zapałek pięknie martwych
choć uśmiech w ciemności rozmyty
Kraino Cieni,
przygarnij mnie na zawsze
bo Saudade kończy się tak szybko.