W podróży
jeśli masz szczęście, trafisz na grupę roześmianych,
jadących na wakacje, gotowych zabrać cię do Kanady.
Milczki na dzień dobry mruczą coś od niechcenia,
z głową w kapturze udają, że śpią,
albo wsadzą nos w gazetę i niby czytają,
choć nawet stron nie odwrócą.
Biznesmeni wyciągają tablety,
łączą się z klientami, umawiają terminy,
zdarza się, że dzwonią do drugiej połowy,
pytając, co słychać – o psa i dzieci.
Gdzie te czasy, gdy wsiadając w Poznaniu,
w Koninie już byliśmy po imieniu,
w Kole znałam rodzinę,
a dojeżdżając do Łowicza było narzekanie na zdrowie i marne leczenie.
Na rogatkach Warszawy – szybkie do widzenia
i zapominamy o sobie.