Wiatr trzepocze firnkami
Zupełnie bez powodu tak nimi wywija
A ja siedzę nad klawiszami
Patrzę jak czas przemija
Jest 5 rano, między urwiskami
Patrzę jak klawisze w plecak wbija
Bo wiatr ma to do siebie
Że wzbudza go ruch powietrza
Że unosi mlecze i wozi je po niebie
By mogła ich z dołu oglądać ziemi powierzchnia
I wieje tak między urwiskami
Przewracając turystów z plecakami
Rozczesując fryzury kobiet
Namyśla się jak dopiec i tobie
Trwałoby to jeszcze pewnie dobrą chwilę
Wiejąc już kolejną zwichrowaną milę
Aż w końcu ktoś się wkurzył i postawił wiatrochron