Wierszyk na rocznicę
tam gdzie się łączą fikcje i fakty,
łzy gorzkie roni człowiek bezbronny,
patrząc na swoje z życiem kontrakty.
Jak zawsze miało być zjawiskowo.
Przepastny worek pełen konkretów.
Dane przez kłamcę honoru słowo,
z lekkością godną mistrzów baletu.
Wyszło jak zwykle, tak powiadają.
Blade ze wstydu pieką policzki,
a oddech jeszcze nam zapewniają,
wzięte z rozmachem liczne pożyczki.
Prawo kolanem jest dociskane
i go serwują według uznania.
Cienkie zarzuty na krosnach tkane,
swoich zaś chroni koncept Neumanna.
Spółki szorują brzuchem po bruku,
widmo upadków za uchem dzwoni.
Zbladł na koszulkach wydźwięk nadruku.
Nad konstytucją nikt łez nie roni.
Rolnik swe plony w glebę w oruje,
no bo szef rządu znów zgubił przycisk.
Gminny poeta cienko rymuje.
Lewacy zaraz dadzą mu wycisk.
Jedynie beton wytrwale leży.
Choć się wykrusza zdaniem sondaży
W największą brednię z chęcią uwierzy
i o pogrzebie swych wrogów marzy.
Rozłam w rodzinie przy woni smrodu.
Takich atrakcji nikt nie wybacza.
Miało być wielkie święto narodu,
a wyszedł z tego dzień naciągacza.
Siedzę i śpiewam pod nosem cicho,
a wiatr gdzieś tańczy z tabunem liści.
Marzę niech przegna to podłe licho,
by silna Polska mogła się ziścić.
Piątka dla Staśka, dla Tomka dycha,
a dwie dychy dla ….......