Psalm na koniec cywilizacji chrześcijańskiej
Wiesz,
że nie mogliśmy inaczej,
jak tylko wysławiać Cię
i przeklinać naraz.
Padać
do Twych stóp, a po chwili
szyderczo cedzić
płaskie słowa
niewiary.
Machać
księgami pełnymi wykwintnych
kanonów,
a w duszy ogłaszać
puste niebo
i piekło.
Modlić się
do świętych wizerunków,
myląc Łazarza z zombie,
zaszczurzone pustelnie
z rajami,
a kręgi świętych dziewic
z pożądaniem.
Mordować
w Twoim imieniu,
by wieczorem
kołysać słodziutkie niemowlęta
pieśniami o małym
Jezusie.
Kochać
uległe żony i palić
wrzeszczących heretyków,
co ośmielili się wierzyć
nie tak, jak pisali nasi
pachnący jaśminem
święci.
Ciemność i zło
niech nas ominą Panie,
albowiem chcemy przebywać
w Twoim domu.
Przy Twoim piecu,
ogrzewać się,
jak dzieci, które brudne
przybiegły
z zimnego podwórka.