i lowe
i twardości kamienia
choć czasem się zachmurzę
oblicza nie zmieniam
wyciągam maskę sześćdziesiąt sześć
i cześć
nie mam lekkości motyla
choć kusi mnie awiacja
zbyt nieporadna bywam
przez grawitację
wyciągam szpilki różowe
i lowe
życie i wszystkie udręki
wplecione w tekst szczęścia
najcudowniejszej piosenki
do wynajęcia
.
już dojrzałam do zalotów
wiosennego przesilenia
cicho płynę pod obłoki
stare łuski miękko zdzieram
i na palcach tańczę lekko
między wiatrem się przemykam
pod językiem chowam piekło
w którym swojska brzmi muzyka
między nocą a porankiem
rozpisuję każdą bzdurę
i ożywiam rzeczy martwe
kolorując życie piórem
pod powieką gdzie się zima
łez kroplami zamroczyła
śpiewam głośno choć nie słychać
by się wiosna obudziła
bo dojrzałam do zalotów
na dwóch skrzydłach pragnę tańczyć
jak jaskółka pod obłoki
i to musi mi wystarczyć
. fantasmagorie .