Zachodzące niebo
odbijają się echem
w odłamkach roztrzaskanych marzeń
Wbitymi w skórę
z obietnicą zakażeń
na przyszłe dni, lata
aż po czerń poparzeń.
Klamka w dłoni piecze
odgradza od lepszego,
jak rozgrzane miecze
pozbawia mnie i tego,
choć kroku jednego
w dobrą stronę. Mroku
co przylegając płonie
i cienie wbija w dłonie,
tym samym obiecuje,
że światło gorzej kłuje.
Wyblakła jak ulotka
usycha moja notka:
"Próbowałem.
Nie wytrwałem.
Czas zmarnowałem,
a fotela nie zagrzałem"
-Na czole mi widnieje
to przykre oznajmienie.
Choć o tym nie myślałem,
przykładem wnet się stałem:
"czego się wystrzegać,
by stać się jednak kimś"