O marzeniach czajnika z zepsutym gwizdkiem
stoi, a pod nim ogień pyku-pyku,
więc czajnik gotuje wodę i marzy:
o pradziadku - srebrnym samowarze
i z konfiturą słodkiej herbacie.
O rytuale z dalekiej Japonii
podawania herbaty zielonej,
co wydobywa smak godny
z herbacianych listeczków szlachetnych
bardzo misternie parzonych.
A obok słowik na gałązce siedział
i pieśń trelem śpiewał rozkoszną.
Gdy czajnik zobaczył to przez okno,
aż zabulgotał nad swoją dolą:
- "Niechże mi chociaż gwizdać pozwolą".