Jeszcze
pewnie jakiś dylemat ma.
Tam, las wydłużył już mroku cień,
choć przecież dopiero rano.
Pędzimy gdzieś, sprawy załatwiamy,
te ważne i te mniej.
Ludzi też mijamy, łokciem potrącamy,
twarzy nie rozróżniamy.
Coś mówią do nas, czegoś chcą,
nie słyszymy, są tacy nieużyteczni.
Wiatr rozrzuca liście mokre,
w konarach echem gra, z rana trochę zaparowanym.
Wiosna była, radosna, zwariowana.
barwami rozczochrana.
Lato upalne dziś znów chmury w słoneczne
pioruny zbroi,
to przywilej taki, niech tak ma.
Iść tam, gdzie będzie błękit,
chłód tylko poczuć i wszędobylskie
powietrze.
Za sobą zostawić otwarte na oścież drzwi,
wiedząc że powrotu już nie ma.
Życie to tylko godzina, parę minut,
chwila.
I jest jeszcze ona,co wiecznie trwa.