tato?
po jednej stronie ja, po drugiej moje myśli o Tobie.
wokół wszystko dobrze, wszędzie wokół schludnie,
na zegarze wybija już południe.
filiżanka w twojej dłoni z porcelany,
na nadgarstku srebrny zegarek,
na placu złoty pierścionek.
Twój wzrok utkwiony za oknem,
a ty, jak co dzień, zamyślony.
zastanawiam się, gdzie jesteś?
dokąd chodzisz, o czym marzysz?
nigdy mi nie powiedziałeś,
co jest w smaku tamtej kawy,
że pijesz ją co ranka,
dlaczego gdy patrysz za okno
fruwa bielutka firanka
porywem wiatru niesiona.
i czy ten pierścionek na placu cokolwiek jeszcze znaczy.
nie ośmielam się pytać, bo ty nigdy na mnie nie patrzysz.
niby tutaj, ale taki nieobecny,
że aż żal patrzeć,
gdy kolejne już zadaję ci pytanie,
a ty milczysz i popijasz kawę
obojętny jak wyschnięty atrament.
czasem myślę sobie, że chciałabym wiedzieć, co chodzi ci po głowie,
i dlaczego tak chłodne twe spojrzenie, tak puste twoje oczy.
zawsze koloru najciemniejszej nocy.