jesiencholia 2
ze złotocynobrowych liści.
gdy przez nie patrzę w smutek
twojego tęsknienia.
w rdzeń istoty, korzenie
koronę i źródło wszechświata
co się cały dzieje wewnątrz ciebie
rad nierad połączony
z wszystkim co istnieje
wiecznie - kłaniasz się drzewu
na samotnej wyspie.
i z całych sił wierzysz
że rozmawiasz z Bogiem w osobie
na obraz, podobieństwo swoje
tym który cię ocali - tak się lękasz
miłości
pragnę cię pragnę wiedzieć
powiesz mi obecny
gdy przyjdziesz się przytulić
na gwiezdnym sienniku
dotknę twojego ramienia
z ukrwionego drewna
dłonią brudną od młodych orzechów,
prawdziwków