mieszanina dyspersyjna...
wędrująca pustka ona na wylotówce
stoi jak Scarlett Johansson
zmienia usta w lustro
skwar i żar ogromny
chowam siwiznę całą obwisłą skórę zwijam
zamieniam w muskuły
prostuję zapadłe żłoby ciała
znowu jestem atletą o szerokich żyłach
zbudowany z ran jadę nad morze
lubię gdy mnie wyrzuca na brzeg
jak muszlę i liże tamte blizny
czekam na zachody bardziej cyklamentowe
i zakopuję się coraz głębiej
ona odjeżdża ja cigle jeszcze wysiadam