Niby lot
A bezwzględną niewiedzą
Błąkam się w obłokach
Namalowanych sympatycznym atramentem
I trochę jestem bezsilny
W moim swobodnym opadaniu
Mimo że chciałbym trochę władzy
Bezużytecznej w bycie obecnym
Kieruję się niżej
W linii prostej do celu
Spadam może trochę szybciej
Niż zwykle to miało miejsce
Nie mówię że jest źle
Ale jakoś tak pusto
W tej ciszy świstów
W odrębnym istnieniu
Delikatny lot w jedną stronę
Bujając się to w lewo
To w prawo
W końcu by zatrzymać się w bezruchu