W bladej klatce
Miotany emocjami przybranymi złotymi liśćmi
Z szklanką jesieni w ręku
W oczach tańczy przede mną ogień
Popychany świeżym powietrzem
Para ta gra w wielu sercach
A ja jakiś znowu blady
Zamknięty w sobie
Cichy niczym woda w bezwietrzny dzień
Zarazem pełen wszystkiego
Zdarza się tak
Że cierpię samotność
Przywiązany średniej klasy regułami gry
Trzymany w ryzach na tempomacie
Błąkam się po sobie
Zmieszany, zagrzebany gdzieś głęboko
Czekam znów na promyk
Trochę bardziej wyraźny
Trochę bardziej ludzki