Niewolnik czasu
Kosiciel dusz, przestworny mistrz zacyferblacił krzepko.
Powiedział tak: „Stworzeńcu masz, powiedzmy... świata chwilę,
Żywotnij wskroś powszednim snem, a potem cię zabiję”.
To rzekłszy wstał i znikł, i zadość słowu się sczyniło,
Pokaruzelił wszelki szmat wszechświatów pełną siłą.
Przestrzenił wzdłuż, przestrzenił wszerz, wirował do rozpuku,
Bo właśnie tak go jasny pan z nicości ciemnej ukuł.
Gdy już niesforniak w bytu treść sumiennie się zapuścił,
Wręcz nie omieszkał zajść do bram i niebios i czeluści,
Kiedy na wyrost czyn i myśl rozłokcił i rozbarczył,
Powrócił mistrz, oznajmił że wędrówki już wystarczy.
Utulił tedy dzieło te – a był on z niego dumny –
Rozniecił noc, ugłaskał w piach do hebanowej trumny.
Szafotni sznur z kołyski zdjął, kołderką przykrył chłodu,
Szkielecy jedwab sukni dał trupiszczy dla wygody.
„Czarowny widok w górę dzierż, puch ziemi za wezgłowie,
Po kraniec dni w spokoju żyj, niech dopisuje zdrowie”.
Marek Thomanek
09.12.2023