Opowieść Odyna
Dwaj króla Hraudungra synowie wypłynąć musieli na morze
By ryb nałowić na zimę w sztormowej, jesiennej porze,
Lecz morze ich w końcu złowiło. Bo straszna żywiołu siła
Łódź wiotką rozbiła na drzazgi, a ich na brzeg wyrzuciła.
Agnarr i Geirrandr na pustym i obcym brzegu zostali,
U jakiegoś dobrego człowieka przezimowali,
Wiosną, gdy lody spłynęły, a przestwór się wód uspokoił,
Na nowej łodzi ruszyli, hen ku ojczyźnie swojej.
Wrócili, lecz ojca swego przy życiu już nie zastali.
Król Hraudungr pod ich niebytność przeniósł się do Walhalli.
Geirrandr Agnarra na wodę zepchnął w łodzi dębowej,
A sam przywdział koronę ojca i zaczął panować.
Na to z góry patrzyła Frigga i ja – mąż jej – Odyn
Czułem radość, bo Geirrandr to był waleczny gospodyn,
Lecz Frigga rzekła: „Twój pupil źle i niegodnie panuje,
Bo gości swych więzi w płomieniach i starych praw nie szanuje.”
Więc sprawdzić na ziemię poszedłem króla i bohatera
Wcieliwszy się w postać nikczemną czarownika Grinnera,
A Geirrandr mnie w kręgu ognia zaklętym, bez żadnej przyczyny
Uwięził i osiem dni trzymał, choć Grinner był przecież bez winy.
I tylko królewicz Agnarr (imieniem stryja nazwany)
Litość nad więźniem odczuwał i wody podał mi dzbanek...
W końcu dość miałem więzienia i żeby czasu nie tracić
Raptem stanąłem w płomieniach w swej zwykłej, boskiej postaci.
Geirrandr był wielkim rycerzem. Najokrutniejszym był z dzielnych,
Miał miecz od bogów, którego każdy cios bywał śmiertelny
I gdy mnie ujrzał w płomieniach chciał oczy ręką zasłonić,
Wtem coś brzęknęło o ziemię – miecz wypadł królowi z dłoni,
A on się zachwiał i upadł na ostrze. Co dalej było?
Ostrze przez bogów wykute prosto go w serce trafiło.
Taki haniebny zgon złemu królowi bogowie zesłali.
Choć wojownikiem był, nie mógł po śmierci się zjawić w Walhalli,
A ja wróciłem do Friggi, lecz jeszcze wcześniej, na koniec
Litościwegom Agnarra osadził na ojca tronie.
.