Bajka o smutnym leprikonie
Zagrzebał starannie garniec pełen złota;
Niejednemu z ludzi kłopotu nastręczył.
Nikt go w tej robocie żmudnej nie wyręczy,
Nikt go nie pocieszy i ręki nie poda,
Siedzi więc leprikon samotny na tęczy,
Siedzi i myśleniem o skarbach się męczy,
Lecz nie odda skarbu, mimo że się miota,
Woli raczej ludziom kłopotów nastręczyć.
Skarbem nie jest złoto, mogę ci zaręczyć,
A to, co wraz z sercem wrzuciłeś do błota,
Zasępiony skrzacie siedzący na tęczy.
Ten, który pocieszy, gdy cię koszmar męczy,
Ta, która rozumie, czym jest twa sromota,
Ludzie, którym chciałeś kłopotów nastręczyć.
Gdybyś był życzliwy, ktoś by się odwdzięczył,
A tak, sam jak palec dokonasz żywota.
Zgorzkniały leprikon siedzi na swej tęczy
I wszystkich wokoło zgryzotami dręczy.