cztery pory roku – wiosna w moim stylu
słońce rozogniło wyobrażnię ludzi
omiotło spojrzeniem stary ugór łąk
drzewa zaszumiały bezbronne bezlistne
trawy wychyliły się spod mokrej gleby
na krzewach trzmieliny pojawił się pąk
zobaczyłam uśmiech w twoich szarych oczach
mimo nawykowo przymrużonych powiek
pomimo spojrzenia ciężkiego jak głaz
zgubiliśmy nasze lekkie zwiewne szczęście
najważniejsze słowa padną właśnie teraz
nadszedł czas poszukać siebie ciebie nas