Słowo
Lecz było ono kodowe.
W mroku, na boku sterczało
I nie zmieniało się w mowę.
Choć wielu zachodzi w głowę
I wiedzieć chętkę ma wilczą :
Czy cztero czy ośmiobitowe ?
Lecz święte księgi tu milczą.
Jak stróż czekało skwapliwy.
Dbało, by światłem nie smużyć.
Aż znalazł się ktoś dociekliwy,
Kto tego słowa chciał użyć.
Raz użył, patrzył i zdębiał.
Spełniło się, jak marzył skrycie :
Postęp jak tryb się zazębiał
I zakwitł świat w dobrobycie.
A mędrzec obracał na stronę,
Prześwietlał, zachodził w głowę :
Im dłuższe było bitowe,
Tym krótsze było mówione.
Rzeczywistość obłęd tak dławił,
Że wszechświat mocno znudzony
Przemielił ludzkość, przetrawił
I w pustek wydalił rejony.
Krążą tam resztki zatarte,
Gdzie próżnia z nicością się scala,
Lecz słowo trzymało już wartę
I tu się kończy, zaczyna rzecz cała.