* (czasem odchodzimy zbyt głeboko...)
czasem odchodzimy zbyt głęboko
czasem topią się z nami
nawet ryby
ptaki powstrzymują się zawstydzone
w locie
czasem Ikarów jest zbyt wiele
w ciągu jednego dnia
żeby jeszcze uwierzyć
w moc latania
skracamy szyje żyrafom
żeby nie mogły dosięgnąć
wystarczy ten smak, który jest najbliższy
ziemi
na kartkę spadają nocne motyle
przywołane alfabetem Morse'a
nadawanym przez żarówkę w tym pokoju
okręty ze srebrzystej bibuły
zagubione w podróży myśli
stosik trupów
ułożę z nich wiersz
czasem potrafimy przechytrzyć Boga
i ugasić słońce
czasem potrafimy wymyślić je sobie
na zachmurzonym niebie
półmisek lodów, który postawiłam
przed sobą
promienieje
czasem potrafimy przedłużyć chwilę
zrobić zapas waniliowych cukierków
czasem zapominamy że jesteśmy tylko
ludźmi
a nasze wymyślone słońce topnieje
czasem jesteśmy tak głupi
że próbujemy przesunąć deszcz
i tak okrutni, że mamy w poważaniu
rosnące wokół nas
kwiaty
czasem jesteśmy sympatyczni
a czasem pies sąsiada jest sympatyczniejszy
- zanim nakarmimy go trucizną
bo potem nachodzi nas w snach
często jesteśmy zagubieni
zdezorientowani
jak ja pisząc ten wiersz
który miał zmierzać na południe
do najpiękniejszych gór
a wylądował na plaży, jak małża
albo dziecięca zabawka, pod wieczór
czerwona foremka do układania
babek z piasku