To była ona
O piątej rano przyszła dzisiaj po mnie.
Rozwiane włosy, oczy bez wyrazu.
Dotknęła ciało prawie nieprzytomne.
To była ona, wiedziałem od razu.
Wpierw zimną dłonią dotknęła me czoło,
Potem pazury wbiła w potylicę.
Nie czułem bólu, lecz pustkę dokoła,
Ogromną przestrzeń, którą się nasycę.
Leżąc tak nagi na swoim posłaniu,
Miałem nadzieję odejść do wieczności.
Wtem usłyszałem jakby głos-wyzwanie.
- Obudź się wreszcie! Ja pragnę miłości!
GrzesioR
21-04-2024