Dwa światy
Ten ciemny i ten jasny.
Dwa światy we mnie się biją,
Każdego dnia - zanim zasnę.
Ten jeden świat szalony
I lękiem przeniknięty -
Rozprasza na wszystkie strony
Lub wciąga w odmęty.
W nim pokoju nie zaznam,
Ni wyciszenia wśród nocy,
Wciąż do biegu ponagla,
Myśli w głowie tłoczy.
A drugi świat jak cisza -
Niebieskiej łaski zdroje,
Co obmywają serce,
I gaszą lęki moje.
Tu kryję się przez chwilę -
Lecz ten moment mi daje
Siłę aby się dźwignąć,
znosić cierpliwie znoje.
Lecz ciemność tak pociąga,
Wciąż kusi swym urokiem
I mami tajemnicą, i wabi mrokiem.
Więc za nią znów podążam
W pościgu nieskończonym
- marą rozkoszy tajemnej,
Co obiecuje nienasycony głód
Zaspokoić we mnie.
A potem smak goryczy
I pustka niespełnienia,
Pokusa by dalej szukać... - czego?
Przecież by zaznać ukojenia
Potrzeba tak niewiele,
A może tylko jednego.