Dziewczyna i anemony (03)
~Małgorzata Hillar, Poziomka
z cyklu kobiece pikotki...
Zamknij oczy, kiedy patrzysz,
powtarzała nieustająco każdego ranka.
Powietrze było ciężkie od żalów i win.
Nocne rozmowy
niekontrolowane przez dotyk,
raniły jak paralizatory,
mocne i niewyobrażalne w bólu,
a cisza targała jej ciałem.
Jęczała w każdym centymetrze istnienia.
Zawsze przednoce kończyły się chłodnym pocałunkiem
i zmęczeniem.
Tyle lat minęło od tamtej chwili,
ona wciąż milczała.
Po każdym zbliżeniu odsuwała się,
jakby chciała wejść w głąb ściany.
Tam był jej azyl wyciszenia,
miejsce wygojenia ran i zapomnienia.
Ile czasu potrzeba na zamknięcie jednej chwili?
Kwadrans spóźnienia? Skazanie
na wygnanie poza wolność.
Pragnąłem wypożyczyć wytrwałość i uzyskać spokój.
Siedemnaście miesięcy jak białe kartki
szeleściły pomiędzy nami.
Chciałem z nich wyjść,
ona przyciskała moje dłonie do swojej twarzy…
tam, gdzie kiedyś kwitły poziomki.
Byłem wrośnięty w nią jak sęk do stołu.
Stanowiliśmy dwie blizny.
Czyja boleśniejsza?
Ciągle ten sam wzrok wbijała we mnie
i prosiła o przeczekanie na zakwitnięcie.
Na próżno.
Wciąż patrzyła i wybierała z dna miski resztki jagód.
Jakby tam chciała odnaleźć odpowiedzi.
Nie znalazła.
Przeszła przez przedwiośnie już sama
i gdzieś u jesieni zrywała kwitnące zawilce.