W mroku
osamotniona i zgorzkniała.
Zapętliła się w biegu
po cyferblacie budzika,
z wolna tracąc z oczu
sens trwania.
Samotność wypełzła z cienia,
z każdym dniem
staje się coraz silniejsza
i przytłaczająca.
W zbliżeniu z nią, cisza
przeistacza się
w przejmujący chłód i smutek.
Rezygnuje z pośrednich
stanów skupienia.
Nagość smutku poraża
szkieletem wisielczych myśli,
na których smutek
wspiera każdy swój krok.
Mrok sączy się nieprzerwanie,
przez szczelinę pod drzwiami
i zmienia każdy dzień w noc.
Wypełnia ciszę
łzawymi wodospadami żalu.
Noc zdaje się nie mieć końca.
Może kiedyś zaplącze się
w żałobny welon
i spadnie na samo dno piekła.
Za radość, której zabrała oddech.