Portrety
na których widać
moją twarz i moje
znienawidzone ciało.
Pragnę podrzeć
każdą fotografię,
może później
zrobię to samo ze sobą.
Chcę je zamazać,
czarny "X" w miejscu oczu,
wymazać się z obrazka,
do którego nie przynależę.
Moje imię
spływa mi z warg,
smakując dziwnie,
całkowicie obco.
Głoski będące niechcianym darem,
które zastępuję czymś innym
bardziej „moim”
w kawałkach sztuki.
Kiedy ostatni raz,
to imię i ja,
stanowiliśmy całość?
Musiało to być zanim
moje fotografie
przestały mnie przedstawiać.