Wieczność chwili
Jeden uścisk dłoni, subtelny dotyk skóry, cichy szept w mroku, który wciąż rozbrzmiewa echem w myślach. Oczy, w których odbija się świat, świecące jak ostatni promień słońca przed zmierzchem. To wszystko trwało chwilę — ledwie chwilę — lecz we mnie rozciąga się to w nieskończoność. Ta ulotna sekunda staje się całą historią, pełną smaku, zapachu i dźwięku, które nigdy nie przestają brzmieć.
Czy rzeczywiście czas nas okłamuje? Może chwile nie znikają, jak nam się wydaje, jak zgasłe światła w mrocznej uliczce? Może, wbrew pozorom, nie giną, ale wciąż tętnią w przestrzeni, drgając w niewidzialnym rytmie, jak zbyt ciche tony, które tylko niektórzy potrafią usłyszeć. Czekają, by ktoś je odnalazł, by wyciągnął je z tej nicości, nadając im nowe życie, nowe znaczenie.
Może to my jesteśmy tymi, którzy giną, nie chwile. Może to w nas samej, w tym ciągłym zapomnieniu, w tym nieustannym bieganiu za czymś, czego nie potrafimy nazwać, skrywa się prawda o tym, czym jest prawdziwa wieczność. Może jest nią nie to, co przed nami, ale to, co już było. To, co w nas wciąż trwa, choć już dawno przestało być widoczne.
I choć życie mija, jak wiatr, znikając w przestrzeni, to te momenty, które raz żyły w nas, nigdy nie umierają całkowicie. One zostają, rozrzucone na krawędzi naszej świadomości, jak stara fotografia zapomnianego lata. I choć nigdy nie możemy ich dotknąć, to wciąż ich ciepło jest obecne.
I w tym tkwi tajemnica: może prawdziwa wieczność nie jest tym, co nadchodzi. Może jest tym, co już było, ale nieustannie wraca, by powiedzieć coś, czego jeszcze nie potrafiliśmy zrozumieć.
Wiersz Miesiąca
Zaloguj się, aby móc zagłosować na Wiersz Miesiąca.