CIAŁO POZA CIAŁEM
choć ślepnie w blasku własnych diod
uszy – podsłuch w kablach życia
rejestrują myśli bez cienia zgody
żebra w kaloryferze – grzeją zimowe wersy
metalowa klatka unosi się i opada
dłonie w obcęgach chwytają twardą prawdę
a nogi – w kopytach auta – gonią za czasem
serce bije w pulsometrze na nadgarstku
mechaniczne echo rytmu emocji
ręce – wachlarz możliwości
rozwiane wiatrem wyborów na wszystkie strony
usta wahadłowe – w drzwiach i w słowach
raz otwarte, raz zamknięte, zawsze w ruchu
struny głosowe drżą w mandolinie –
nuty krzyku i szeptu wirujące na jednym gryfie
włosy – dębowy mech na głowie natury
rosną tam, gdzie myśl porzuciła czesanie
nerki zbędne – filtr powietrza czystszy niż sumienie
a wątroba? żółci w życiu mamy pod dostatkiem
skóra? niepotrzebna – nosimy cudzą
dzierżawimy wizerunki na wieczne przebranie
ciało? to tylko szkieletowy pretekst
dla ruchomej mapy niedoskonałości
jestem rozproszony w świecie przedmiotów
ale zbieram się w sobie jak pył w słońcu
żyję poza sobą, ale zawsze w środku
czy człowiek to kształt, czy wieczne rozbicie?