przez dwadzieścia lat...
w jakich proporcjach miesza się alkohol przed śmiercią
tak żeby następnego dnia niczego nie żałować
to tajemnica
krwawy słodki pot po robocie mgiełka ciepłej cielesnej pary
drgawki i strach prostytuującego się w przeprosinach mózgu
wymioty i cisza cisza cisza... kurewsko smutna cisza
z której zdziwione oczy wypatrują poprawin
w poniedziałek
siedzę w szpitalnej poczekalni mam już numerek i ankietę
plus milion uśmiechów zza szyby patrzy na mnie solgunn
dziewczyna chyba zbyt młoda jak na pielęgniarkę
niepotrzebnie się fatygowałeś aż tutaj
skoro boli cię noga mogłeś zadzwonić znalazłabym lekarza
znacznie bliżej twojego domu
miło się słucha jak solgunn płynnie przechodzi
z angielskiego na norweski z uśmiechu w troskę
a może nawet zadumę nad moim zdrowiem
jest poniedziałek
czekam na autobus linii czterdzieści dwa sypnęło śniegiem
może mogłabyś być moja nazwałbym cię słoneczna broń albo lepiej
słoneczna bitwa i mówił że tak naprawdę jesteś z polski
tylko cię matka nie kochała
jeśli chcesz pojedziemy na skraj mojego brzucha
gdzie barbarzyński ścieg rybią ością znaczy wszystkie możliwe
terapie wszystkie bary i burdele mogę trzymać cię za rękę
jak długo zechcesz livet er veien hjem
a ja nie mam czasu na śmierć
tromsø 05.10.23