przedział (2)
Zrzuciłam sandałki, związałam włosy, staranie umyłam ręce. Usiadłam w wiklinowym bujanym fotelu, przymknęłam oczy. I cóż za widok mnie ogarnął? Marlona alias Stacha, albo odwrotnie. Bez znaczenia. Wyjęłam gazetę i położyłam na kawowym stoliczku. Zresztą oprócz biurka w pokoju, nic innego z blatem nie mam. Jutro czeka mnie ciężki dzień, nowa praca, nowa przychodnia. Musiałam się przenieść z powodu długotrwałych dojazdów w poprzednie miejsce pracy. Za wiele straconych godzin. Życia, które minęło nikt mi nie wróci. Tutaj będę miała na oku Mamę i Babcię.
Potrzebują mnie, a ja odcięłam się jak cesarskim cięciem, ale czas by znowu zacieśnić więzy. Poza tym tęsknię za nimi jak wariatka. Leniwie snujące się opowiastki Babci, pomiędzy szybkim nabieraniem na druty oczek, albo upuszczanie, a tu jakieś tam inne skomplikowane czary i powstaje dla mnie czarowna chusta, lub szalik. Cieple skarpety mogę sprzedawać, kiedy otworzę stragan. Babcia dba o ciepło rodzinne. Mama jest zdystansowana. Może dlatego, że kiedy mój ojciec dowiedział się o ciąży, po prostu bez słowa ją zostawił. Wiem, że bardzo go kochała. To niby była miłość z wzajemnością. Tylko ta chwila wzajemności w innym momencie skończyła się dla ojca, a w innym dla niej.
Chyba nie muszę nadwyrężać ręki, by opisać wspólne mieszkanie z rodzicielką i jej Mamą. Kiedy dorosłam, a trwało to i tak za długo, odcinałam po kolei wszystkie nitki zniewolenia.
Babcia jakoś wypuściła mnie z pajęczyny, Mamie do dzisiaj to nie w smak. Zawsze była nadopiekuńcza.
Po pracy wpadnę do nich na jabłecznik i czarną kawę. Jak zawsze nie ominie mnie oczyszczająca (w ich mniemaniu) szczegółowa spowiedź. O Marlonie na pewno nie wspomnę. To dopiero bym się nasłuchała.
Tymczasem przez myśl przemknęła mi wizja wspólnej pierwszej rozmowy z moim bóstwem.
Zdzwonię i co powiem? Hej to ja, wariatka z pociągu?, albo: Tak to ja się gapiłam na ciebie jak ciele…
Jak to się robi, żeby nie wyjść na idiotkę, nawet jeśli naprawdę nią jestem?
Dzisiaj nie zadzwonię, niech odpocznie ode mnie. Może jutro...
W malusieńkiej łazience mam prysznic z deszczownicą, tam właśnie teraz zmywam z siebie wszelkie niepokoje.
W tle rozbrzmiewa *Bass Astral x Igo „Juno”, a ja mam nad sobą najlepszy z możliwych sztuczny deszcz.
*https://www.youtube.com/watch?v=r5h0xXjQKBA
*
Sny miałam całkiem potargane, opisać się nie da, bo cenzura pozwala tylko na jeden dźwięk, mianowicie: piii..., i to nie to mądre z matmy, które równa się do kwadratu. Moje „piii...” to prawdziwa demoralizacja zmysłów. Zrelaksowana, zbieram kości do pracy. Ciekawe co mnie tam czeka. Oczywiście, nie ma sekundy bym nie myślała o Marlonie. Urósł już do miana co najmniej greckiego boga płodności.
W przeciwieństwie do amerykańskich porannych wstawek o szybkim śniadaniu, ja uwielbiam lenistwo. Włączam „slow” i w rytmie swojego ja, parzę kawę, potem prysznic, waniliowy żel i balsam, obowiązek. Byle Marlon nie był uczulony na wanilię… Potem jakiś niedbały kucyk, lub kok, coś do ubrania, co jest akurat pod ręką, tenisówki i oto ja. Żadnej filozofii, ciemnych linii na powiekach i innych cudów.
Kiedyś obiecałam sobie, że jeśli facet będzie dla mnie się tak starał, to może i ja wezmę w dłoń jakąś szminkę. Na pewno krwisto czerwoną. Użytek nie będzie oczywisty, zapewniam.
Jestem tak przesiąknięta pragnieniem miłości, bez ram, wyzwolonej, że żaden facet już nigdy nie podyktuje mi co mam robić, albo jak wyglądać. Jestem jaka jestem - albo wcale.
Mój czas jest dla mnie niezwykle cenny. Żadnych spóźnień i biadolenia. Musi być partnerem, nie dzieckiem.
Podbudowałam się i wyruszam docelowo do Centrum Medyczno-Rehabilitacyjnego. Po trzech kwadransach jestem. I otrzymuję grafik od jutra, kilkoro pacjentów z urazami kolana i jeden dzieciaczek z autyzmem. Jestem zadowolona, ludzie wokół mili i przyjaźni. Szefowa tylko obcięła mnie wzrokiem jak przydługie pędy. Czuję, że dam radę na pojedynki słowne.
Dzień minął szybko. Poznałam kilka nowych osób.
A w głowie, jedno imię, S.T.A.C.H.
Totalne szaleństwo – tak jak lubię.
Niby zmęczona po pracy idę na długaśny spacer, by ujrzeć kochaną Mamę i Babcię. Układam już sobie w głowie co usłyszę od początku wizyty, po jej kres. A to nie dbam o siebie, a to jestem jak rozkapryszone dziecko i do tego nieodpowiedzialna, i jeszcze pełno takich asekuracyjnych uwag, bym strzegła się jak ósmego cudu świata, którego nie ma. Mimo wszystko staram się zawsze ze zwiniętymi uszami wszystkiego wysłuchać jak dziecko z gimnazjum - bo dla nich zatrzymałam się w tym momencie rozwoju, ale czego nie robi się dla spokoju osób, które kochają naprawdę?
Po trzech godzinach, zmęczona wracam do domu. Usiadłam w bujanym fotelu, wyjęłam z torebki telefon. Wbijam jego numer. Trzęsą mi się ręce, wyglądam jak osika. Ok. Numer wybrany, łączę się….
Impulsy rytmicznie przepływają przez moje ciało, przez chwilkę chciałam się rozłączyć, za późno. Odebrał.
- Dobrze, że dzwonisz…- uprzedził moje wszystko, czyli na pewno bezsensowny bełkot. Jak dobrze. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Przygarnęłam twoją gazetę, jest jak nowa…- jedyne co wygdakałam. No, bzdura totalna.
- Zapewne. Zobaczymy się jutro? Masz czas? Chciałabyś? – zadawał jedno pytanie po drugim, a ja trzymałam telefon jak manekin. Jego głos właśnie uwolnił moje cebulki włosowe. Koniec więzienia pod skórą. Wychodzimy. Aaaa… jeszcze odpowiedzieć trzeba.
- Pewnie, może w parku? Park Szczytnicki? Może być siedemnasta? – zapytałam zniekształconym sopranem – jeśli wcześniej nie pomyślał, że jestem wariatką, to teraz na pewno go utwierdziłam.
- Więc do siedemnastej, przy pierwszym mostku? Powiedz proszę, jak masz na imię? – szybko zapytał.
-Nina.
- I pięknie. Do jutra.
No to już nie zasnę, trzeba wybrać na noc ciekawą lekturę.
Cieszę się jak gwizdek.
*
Dzień standardowo zaczął się bez pytania mnie, czy już się wyspałam. A i tak nie spałam. Mam oczy czerwone jak królik i serce bijące w rytmie wystraszonego chomika. Jak zawsze mocna kawa, potem orzeźwiający prysznic. Do tego garść aktualności i można zamknąć drzwi na dwa spusty.
Po pracy od razu jadę na randkę ze Stachem, zatem narzuciłam sukienkę w łączkę, czyli sukienka błękitna a nadruk – czerwone maki. Skórzane, płaskie sandałki i rozpuszczone włosy. A co tam, musi być romantycznie. Dzień leciał jak helikopter z pacjentem na transplantację. Pacjent za pacjentem, a ja zagoniona w róg. W końcu pęcherz zakrzyczał o swoje prawa. Nie przedrzeźniałam się tym razem.
Usłyszałam ze dwa komplementy i kilka długich narzekań na NFZ i całą bandę, ale lubię żyć po swojemu zatem pieczątek nie fałszuję. Stawiam tylko na własne opinie. Szefowa krążyła dzisiaj jak moja osobista orbita, ale nie dałam jej powodu do uwag. Czyli dobry dzień.
Godzina szesnasta, wybiegam z pracy jak oszalała… Czeka mnie kilkadziesiąt minut dojazdu do parku. Nienawidzę się spóźniać, spóźniający się facet może być raz-cóż zniosę, drugi raz? Nie ma już szansy na tłumaczenie. Nie czekam i kropka. Upał jak cholera. Sukienka przykleja mi się do ciała. Nie tak miało być. Wypijam z termosu dwa łyki wody z lodem i cytryną. Poprawiam przyklejające się do szyi włosy.
Nerwowo oblizuję usta.
Mój przystanek, wysiadam… Idę powoli, swoisty matriks, w głowie szum informacji, nogi z waty, serce mknie do nieba, a ja w skowronkach. Nikt normalny tego nie ogarnie i nie opisze.
Mostek. Widzę zarys postaci. Stach opiera się o poręcz, stoi jakby znudzony. Mam jakieś sto pięćdziesiąt metrów do niego. Idę jak złodziej. Zobaczył mnie - biegnie do mnie! I co teraz?
Otworzył ramiona - a ja w nie hop! Nie opiszę. Cudo po prostu. Mój Stach i ja. Przytulił mnie tak, jak tuli się najcenniejszą osobę (lub rzecz) zagubioną w życiu. Po co mówić? Ja już mogę nasz związek skonsumować po cichu - rzecz jasna.
Stachu jest piękny. Ma szerokie ramiona, szybko biega i ma sokoli wzrok. Przy takiej gapie jak ja na pewno nie zginie. Fascynuje mnie w nim wszystko. Będę zadawać mu miliony pytań.
Tymczasem po spontanicznym przywitaniu, usiedliśmy na ławeczce wśród pięknych drzew.
- Zostajemy tutaj, czy wolisz inne miejsce ? – luźno zapytał.
- Może być ogród japoński? Uwielbiam… - jakoś tak człowieczo-podobnie wydukałam.
-Też lubię ten klimat – odrzekł.
A ja? Jestem kupiona. Masakra.
Spojrzał na mnie niewinnie, zamyślił się słodko i powiedział:
- Wiesz, przestałem już wierzyć, że takie zauroczenie może naprawdę się zdarzyć … Wchodząc do przedziału wiedziałem, że nie jesteś tylko tłem…Rozumiesz? – zapytał lekko zawstydzony.
-Naprawdę? – Mam dwa wielkie czerwone rumieńce na policzkach za to, że próbuję kłamać.
- Trzeba doceniać w życiu takie momenty, rzadko się zdarzają.– Podsumował temat.
Szliśmy obok siebie w stronę ogrodu. Znaczy on szedł, bo ja prawie frunęłam ze szczęścia. Będę ten dzień pamiętać do końca swojego życia.
- Wiesz, jesteś dokładnie taka, jak myślałem…
- Zatem jaka?
- Obłędna.
Nabrałam ogromny haust powietrza. Uszczypnęłam się w rękę, nie – to nie sen.
To sen na jawie….
*
Czar japońskich ogrodów niczym miłość ogarniał nas swoim urokiem onieśmielająco. Ja ciągle jak motyl ze skrzydłami ponad ziemią. Rozmawialiśmy swobodnie na każdy temat, przemierzając kręte alejki. Wodospady nadawały sens przemijaniu chwili, którą ponownie łapaliśmy w unoszącej się mgiełce.
Jego czar trwał nade mną bez odwołania. Usiedliśmy sobie w jednej z altan. Wyjęłam z torebki niewielki termos. Pragnienie nie dawało mi spokoju. Spory łyk wody i myk, niewielka kostka lodu wpadła mi do ust.
Cudowny chłód…
Patrzył na mnie w tym momencie z taką zazdrością, że mogę się ochłodzić, iż niewiele myśląc, złapałam go za brodę i zahaczyłam o jego usta zimnym językiem. Złączył nas namiętny pocałunek, swoiste przymierze chwili.
Ta chwila jest tą, której nigdy, nikomu nie oddam.
Nagle wyobraziłam sobie Babcię, która po prostu robi znak krzyża (czyli się żegna), bo całe jej wychowanie poszło w las. Później Mama, która na pewno zabije mnie za to kilka razy, będzie zakopywać i odkopywać i z powrotem, za szaloną niesubordynację.
Co poradzić? Taka jestem.
Zdaje się, że Stacha to bardzo cieszy. Ale niestety zaczyna powoli się zmierzchać i czas na rozstanie, którego żadne z nas przecież nie chce.
- Odprowadzę cię – Patrzył na mnie jak zahipnotyzowany.
-Nie. Od dawna nie jestem małą dziewczynką i sama trafię do mieszkania. Poza tym, oboje na tym zyskamy, bo będę mogła szybciej napisać ci esemesa na dobrą noc. – Uśmiechnęłam się pełnym uzębieniem i z ognikiem w oczach.
- Trudno, zastosuję się. Nie traćmy cennego czasu, spotkamy się jutro? – zapytał spontanicznie.
- Z chęcią. Mam jeszcze wiele pytań do ciebie.
- Ha! Dobre. Szykuję się na dalsze przesłuchanie… - Zaczął się śmiać.
Musnął mnie w policzek i każde z nas ruszyło w swoją stronę. Przynajmniej dwa razy obróciłam się, by ujrzeć jego postać i on wówczas, też dziwnym trafem się patrzył. Uwielbiam ten stan. Oby został z nami wiecznie. Hormony szczęścia szaleją we mnie dając poczucie błogości. Już dzisiaj wiem, że w żadnym razie - nic nie chcę w nim zmieniać.
Liczę, że każde z nas zachowa swoją odrębność i nie będziemy się wzajemnie tresować, by jakoś trwać ze sobą w kompromisie i nudzie. Takie życie to jazda na rezerwie. Ja chcę więcej. Chcę indywidualisty z charakterem, nie plasteliny w kapciach.
Dotarłam do domu około dwudziestej pierwszej, jestem totalnie wykończona. Napisałam do Stacha jedno zdanie :
„ Śpij słodko, i śnij wyłącznie o mnie. Do jutra.”
Tak wiem, jestem zaborcza.
Niech MIŁOŚĆ i zrozumienie oraz wzajemny szacunek wejdzie w życie w roku 2024!
Ocena wiersza
Treść
Warsztat
Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.
Komentarze
Kolor wiersza: zielony
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Powodzenia i dobrego dnia
Pozdrawiam ciepło Ulu - Gocha :))
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2024.
Pozdrawiam serdecznie.
I Tobie życzę wszystkiego co Ci potrzebne, by się odbudować i oddychać pełnią życia!
Głowa do góry!!!
I Tobie i Jadzi życzę najlepszości - ale Ty to przecież wiesz od dawna!
Życzę Tobie prawdziwego szczęścia w Nowym Roku. Dużo zdrowa i miłości :)
Pozdrawiam noworocznie!
choć rzadko, one też się zdarzają.
Dziękuję za życzenia, które z serca odwzajemniam,
Gosieńko.
Tobie także wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku,
dużo ciepła, zdrowia, serdeczności, bez zgrzytów z innymi,
no i tego, żebyś pozostała sobą, taką, jaką jesteś,
piękną osobą, bo taką Ciebie widzę.
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło Kochana Gosiu <3 :)
często nie umiemy iść na tzw. kompromisy,
a będąc razem jest to konieczne, masz rację, że lepiej
pielęgnować piękno tego daru, to prawda, zgadzam się z Tobą.
Pozdrawiam Cię serdecznie i już noworocznie, Gosieńko :)
Pozdrawiam ciepło Gocha i kłaniam się nisko.
piękne przeżycia
wszystkiego najlepszego na Nowy Rok
dużo miłości radości i spokoju
Pozdrawiam serdecznie 🦋
I Tobie kochana, wszystkiego co w życiu najlepsze w NR!
5/6!!!
Kochana niech się ziszczą, Twoje życzenia, dodaję... zdrowie i pokój ducha! Ucałowania Przyjaciółko :))😘💕🎉
Całusy i wspaniale, że jesteś :))
Tekst super, czekam na c.d. M.
Najlepszego sylwestrowego i noworocznego:).
A w życiu i wzrost Napoleona nie jest w niczym przeszkodą, a i wyższą o głowę wybrankę czule nazywa się "maleńką ":)) Rzecz gustu :))
Każdy jest piękny.
Szczęścia i pomyślności w Nowym Roku Gosiu.
Pozdrówki 👍⭐
Romans? Dlaczego romans? Może miłość na całe życie?
Pozdrawiam drogi Marku - Gocha :))
Inne wiersze z tej samej kategorii
Inne wiersze tego autora
Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.
Szanowni Użytkownicy
Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).
W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.
O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.
Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.
Czytaj treść polityki prywatności