Konik Stefana
Piosenka Konik Stefana, związana jest z okresem walk wyzwoleńczych przed rokiem 1918. Mama znała ją, ponieważ będąc panną, śpiewała w kościelnym chórze w podpoznańskiej wiosce Kicinie. Podejrzewam że tam ją śpiewano.
Lecz powracają sceny z dzieciństwa.
Przed wojną matka często śpiewała,
Kiedy sprzątaniem się zajmowała.
Stara piosenka, niezapomniana
Nosiła tytuł „Konik Stefana”.
Melodia płynna i język prosty
W uszy dziecinne z łatwością wrosły.
Minęły lata, czas okupacji,
Piosnka zginęła, poszła w niepamięć,
W podświadomości pewnie się skryła,
A w wieku starczym się ujawniła.
Po zapomnieniu, gdy wypłynęła,
Słowa ożyły w swej pełnej treści,
A jej melodia w uszach zabrzmiała
I zaśpiewania się domagała.
Znam wszystkie słowa i jej melodię,
Jej siedem wersów powtórzyć mogę.
Dzisiaj jej śladów nigdzie nie znajdziesz,
Autora tekstu też nie odnajdziesz.
Jeszcze potrafię całą zaśpiewać,
Chociaż głos skrzypi i nieklarowny,
Czasem zanucę, gdy nikt nie słucha,
Piosenka mamy podnosi ducha.
Hanka podlewa w swym ogródku róże,
A wtem przybiega konik na podwórze.
Bułany konik oko ma sokole,
Trzy białe nóżki i gwiazdkę na czole.
Patrzy się Hanka, to konik Stefana.
Gdzieżeś koniku podział swego pana?
Młodego pana z jasnymi włosami,
Co miesiąc temu, jak się żegnał z nami.
Żegnał się z nami, pośród broni szczęku,
W czerwonej czapeczce, z chorągiewką w ręku.
Ty to pamiętasz, koniku Stefana,
Ach gdzieżeś, gdzieżeś, podział swego pana?
Ale bułany smutnie zwiesił głowę,
Jakby zrozumiał, ową Hanki mowę,
Bił nogą w ziemię, jakby mówić żądał
I wciąż tęskliwie po sobie spoglądał.
Patrzy się Hanka, a on krwią zbroczony,
Zbroczone siodło i czaprak czerwony.
Tu już żałować wytrzymać nie może
I pocznie wołać: o Boże, mój Boże.
Więc żeś mi zabrał com najdroższe miała
I com najwięcej po Tobie kochała,
Więc i mnie zabierz w jasne progi swoje,
Bo się na ziemi dłużej nie ostoję.
I nie ostała się Hanka na ziemi,
Bóg ją połączył z aniołami swymi
I ze Stefanem, i teraz we dwoje
Za naszą Polskę modlą się oboje.