Delegacja
Siedzę przed telewizorem.
Doczekałem do wieczora,
Wiadomości przyszła pora.
Program jest o społeczeństwie
I o ludzkim bezeceństwie.
Zdarza się że program znudzi,
Nieciekawych nie pobudzi.
Kiedy dźwięku już nie chwytam,
Niespodziewanie zasypiam.
Ten sen trwa szalenie krótko,
Gdy wokół bardzo cichutko.
Przed tą drzemką wciąż się bronię,
Nawet wodą skrapiam skronie.
Jednak często z nią przegrywam
I zmęczony sennie kimam.
Dzisiaj program jest ciekawy,
O ludziach pragnących sławy.
O sukcesach dzięki pracy,
Jak patrzą na to rodacy.
Wtem reklama jakaś leci
Jak zapobiec płaczom dzieci.
Jak bez stresu wychowywać,
Dobre wzory przekazywać.
Mój szef nagle się dołącza
I nogą mnie lekko trąca.
Pojedziesz na delegację,
Załatwić zaległe prace.
Zrobiłem przygotowania,
Biorę, co mam do zabrania.
Mam jechać do Kołobrzegu
Pociągiem o szybkim biegu.
Do przedziału się dostałem,
Usiadłem, gdzie usiąść miałem.
Obok siada pan z bagażem,
Z nieprzeciętnym tatuażem.
Konduktor sprawdza bilety
I oznajmia, że niestety,
Dalsza jazda niemożliwa,
Wody w tendrze wciąż ubywa.
Więc na rower się przesiadam,
Plecak na bagażnik wkładam.
Jest ciepło, piękna pogoda,
Kolarstwo mi zdrowia doda.
Droga pusta, lecz piaszczysta,
Jadę jak sprawny cyklista.
Dosyć łatwo mi to idzie,
Ciekawy krajobraz widzę.
Droga wznosi się pod górę,
Nad nią widzę ciemną chmurę.
Wiaterek ruszył niemiły,
Pedałuję z całej siły.
Pewnie z chmury będzie burza,
Moja droga się wydłuża.
Usiadłem na skraju drogi
Aby rozmasować nogi.
Chmura nagle przyciemniała,
Gęstym deszczem świat zalała.
Wiec pod drzewem się schroniłem,
O kolei zamarzyłem.
Rowerem nic nie osiągnę
Na kolej się znów przesiądę.
Deszcz strugami z nieba leci,
Światło roweru nie świeci.
Rower pod drzewo ustawiam
I ślepą lampę naprawiam.
Lampa jasny błysk złapała,
Grzmotem ze snu mnie wyrwała.
Więc zbudzony z krótkiej drzemki
Idę spiesznie do łazienki,
Po siusianiu i kąpieli
Kładę się w miłej pościeli.