Ziziphus spina-christi
Łu noju uż kapelki w ksiotki łustrojóne só,
i szlejfki furaju na zietrze, abo dzie eszcze.
Na majowe litanije buł cias, jek w októłber różaniec est.
Matulko Śwanto ma modry klejd, tlo niebo Warniji i spsiyw.
Ziziphus spina-christi,zielóne szczepy zawdy,
abo krew?
Kapliczki już kwiatkami przystrojone
Wstążki fruwają na wietrze, i nie wiem gdzie jeszcze.
Był czas na majowe litanie, bo w październiku przewidziany różaniec.
Mateńka Święta ma błękitną sukienkę,
jak niebo warmińskie jak śpiew.
Głożyna wiecznie zielona, czy może krew?
Na górze Synaj o miłości było,
na chwałę Boga, tu nic się nie zmieniło.
Czy zielone krzewy znów broczą karminową posoką?
Cud odkupienia- wciąż tyle rozstajnych dróg.
Czy ciernie są podobne do gorących ust?
I znów wiatr popędził arterią poprzeczną,
rozłożył ręce, świat zasłonił deszczem.
Majowe pola się śmieją w barwnej sukience,
jak marzenie z zapachów róż.
Wracaj wietrze i wiej tylko tu jeszcze.
Pieśni miłosne śpiewaj na chwilę dla snów.
Cienie drzew rozkołysz w tę letnią noc.
Drogą Krzyżową zaszum, lśniącą oprawą łąk.
Bądź.