Gospodarska wizyta
W jakiejś niewielkiej wiosce niedaleko Łodzi
Żył koń, który w kieracie całe życie chodził.
Już się nawet nie skarżył na swą dolę pieską...
Aż raz król lew przyjechał ze świtą królewską.
- Jak powszechnie wiadomo lwy to dobre pany. –
Rzekł lew – Rządzą łagodnie, dbają o poddanych.
I ja tu przyjechałem, by ci pomóc bracie.
Ty odpocznij. Ja zajmę twe miejsce w kieracie.
Konia postępek władcy poruszył głęboko.
Skłonił się bardzo nisko, rzekł „Wasza Wysokość”
I więcej mówić nie mógł, tylko stał i płakał,
Bo wzruszenie za gardło ścisnęło biedaka.
A król lew wpiął się w kierat. Wziął się do roboty.
Wykonał tym kieratem dwa pełne obroty,
Potem szepnął do siebie „Fakt. To ciężka praca.”
I zawołał na konia – Do kieratu wracaj!
Teraz, gdy telewizja sobie pojechała,
Ty będziesz kręcił znowu, boś roboczy wałach.