Przy wigilijnym stole
Zamiast prawdziwie istotnych, rozmowy na temat nieobecnych gości
przy których mdli jak po kutii w makówkach
wybrakowane jak karp bez ości
przez brak rodzinnych więzów, innych swędzą uszka.
Sianko spod obrusu krzyczy o chciwości
bonusowy talerz tłucze się z zażenowania
opłatek świadomy, że nie dzielą go z wdzięczności
lecz z samej chęci łamania.
Polika ze złości jak barszcz czerwone
przy uprzejmościach niestrawnych jak grzyby
sztucznych i zimnych jak ogień, który za tydzień zapłonie
gdy północ znów zakuje nas w dyby.
Sens tej celebry jak groch na ścianie
dla kapuścianych głów wciąż niepowtarzalny
kolędowanie
w końcu więc fałsz staje się słyszalny.
Nawet gwiazda nie spada już dla idei
a żeby ktoś opuścił stół
bo tylko żrą
i piją
pierdolą
i chuj.
Jedynie kielon szczęśliwy
on w ciągłym ruchu
posądzony jak żaden o głębię wnętrza
wśród pustych słów
on śmieje się w duchu
bo na rozkładzie jest jeszcze pasterka.