Metafizyka Rozkładu
Miasta krzyczą billboardami, co obiecują nieśmiertelność za cenę duszy w sześciu ratach bez odsetek, a dzieci uczą w szkołach wymazywać myśli, bo prawda już dawno przestała być w modzie.
Serce bije jak martwy zegar z baterią z recyklingu, a sumienie leży na wystawie obok przecenionych lalek.
Ludzie śmieją się głośno, lecz dźwięk przypomina warkot obłudy, do którego każą się nam przyzwyczaić.
Świat ten śmierdzi perfumą rozkładu, a niebo płacze "brokatem", bo łzy są zbyt ludzkie.
Groteska wegetacji bez melodii trwa, a jedynym świadkiem jest cień, który śmieje się bez głosu.