Odrodzenie
nie mogłem już dłużej udawać i tam gdzie stałem
przy wszystkich którzy czekali na moje kolejne życie
zapłakałem
ile już razy spawnowalem się
na śmietniku
w cyrku
tym razem budzę się w zalanym mieszkaniu
gdzie diabeł z wędką
mówi do mnie wolnoć (psi chuju) w swoim domku
odtąd ryby będziesz łowił
i ruszam w drogę powrotną
na rogatkach miasta
moja rozrzucona kartoteka
czeka
anioł stróż
kiwa głową mówi zatroskany
może ono powinno chodzić tyłem jak inne raki
rubaszny wuj z dobrą radą pod wąsem
co rozdaje pouczenia pałką pod żebra
gdy oddalam się od niego
wypełnia kieszenie
pieniędzmi które zamieniają się w watę
powiem krótko krążyłem
unikałem tematu a teraz
wracam po nitkach spirali
do domu w którym stoi bo nie może już
chodzić
za mną niedołężne
fatum