Granice Stajenki
oni unoszą się na falach
fale wzbierają a morze jest czarne
zasłonięte niebo nie rozświetla jego toni błękitem
niektórzy chcąc wyjść na brzeg
wspinają się na burty rybaków w owczej skórze i płyną do portu mój boże jak łatwo jest
wrócić
dzisiejszej nocy fale przelewają się przez pokłady mchu i paproci przykryte śniegiem jak brodą starego króla
heroda matki układają dzieci małe jezuski
jasny snop światła kometa w betlejem
to nocny partol pasterzy częstuje podróżnych herbatą
z anielską cierpliwością wskazuje kierunek marszu
idźcie już stąd
po tamtej stronie zastawiony stół siano pod obrusem nasz wstyd pod dywanem
dwanaście potraw dla niewiniątek
i tylko raz na tysiące zieleni się woda
w blasku zielonej latarni odnajdują stajenkę i wchodzą do domu