nie liczy się nic
wystarczył moment by zburzyć spokój
tak jak wtedy
w tym dusznym klubie
gdzie na odległość oddechu
by nie spłoszyć
intensywnie wypatrywałeś krągłych bioder
tonęłam w oparach alkoholu
robiąc piruety
lub też stając na rzęsach byle tylko
dalej od wspomnień
na krótką chwilę runął świat
a z nim ja
teraz trwam od zachodu do dnia
zostawiając ślad na białej koszuli
w nas nie ma brokatu i lśnień
tylko pot i łzy
pomieszane z goryczką śliny