Cicha Anna
tego roku pięknie zakwitły
rozpostarte fioletowo różowe dywany
bujającego kwiecia
ułożyła je w równe rzedy przebierając co ładniejsze
będą jak znalazł na groby rodziców i dziadków
ciało Janka jeszcze nie ostygło a już kolejnego chłopaka wieszają na przykościelnym placu
miarowy stukot szpicruty obija się o wypastowane buty
wczoraj spłonęła synagoga
bezwietrzna pogoda oszczędziła przyboczne drewniane domy
karczmę Goldaka osmolił czerwony jęzor ognia
w ten listopadowy poranek nawet koty nie grzeją ciał
zimny piec jakby wyrwana dusza ostygła
cicho tu
wiadra do góry brzuchami czekają na porcję wody
na widok poruszonych szkieł nikt nie robi rabanu
mogło być gorzej