wsiąkanie
w drodze do domu
tam gdzie rozłorzysta wierzba moczy długie witki w strumieniu
i smuje się snuj smugą dymu z przekrzywionego komina
mokrość przenika do kości
zgrzyt
zdębiałe piszczele trzaskiem oznajmiają powrót
można tak bez kołysania zaznać ciepła
które ledwie pyłkiem zostało w pamięci
subtelne przejście z letniego lasu
pod strzechy skopciałej chałupy
ulotne niczym nitki babiego lata na przydrożnym krzyżu
za oknem chabrowo w odległy horyzont
obłokiem niebo przebija