A.
pochowała go dawno temu
na skraju sennej wsi
takiej co to szemrze zbożem
tamtego ranka było ciepło
mgły otaczały zagajnik
równe stygi skoszonej trawy
w połączeniu z kapliczką przy drodze
stworzył sielskie obraz
w to miejsce kolumna żałobników
taszczyła ciężką dębową skrzynię
płaczki jedna po drugiej ocierały łzy
rąbkami cienkich chusteczek
do jelcza przesiąkniętego zapachem benzyny
ktoś włożył ławki
sękate pałąki wieńcy ocierały łydki pomocnych malców
+++++++++++++++++++++++++++++
szła z opuszczoną głową
krok za krokiem
łza za łzą
czasami którąś zlizała z górnej wargi
słona
tak jak spracowane ciało taty
który szeroko rozwierał ramiona
aby po chwili unieść ją nad głową