w bzach
sennie szemrze aromatem konwaliowym zefir
w sino-szarym błękicie
twarze błyszcza alabastrem
zmysłowo purpurą maluje zachód słońca
w kąciku altanki
schylasz głowę usta igrają uśmiechem
w dłoni zamknięte zawstydzenie
nie uciekaj..
w oczach zabłyszczą ogniki zmrok tajemnie otulił
wzgórze nadziei
uchylonym blado- różanym rąbkiem koronki
tulisz się kocim wdziękiem
zmierzch zarzucił parawan
nad naszym westchnieniem
zapach bzów otulił sennie akt
tylko noc milknie gasi lampy
aby nikt nie spłoszył kochanków