z wyobraźni
w pustym pomieszczeniu igieł lasu
zatrzęsienie
ostrość ptasich trąbek o brzasku
na polanie z jasnym wonnym wrzosem
ktoś dumnie myje pierś wypietą
2
o pół stopy za horyzont
szybkim krokiem robaczek na kartce
znów do mnie po śmierć wraca
jak do polski
ale czy do tej porannej sprzed lustra
czy tej która
wiedzie przez serce i bierze mnie
kiedy tylko chce
3
może jednak zapomnieć pępki dziewczyn
które w strumieniu dźwięków
miały jazz przegrany na pamięć
głęboki bas białej gitary
z którą pewnie do dziś
mogłoby być im do twarzy
4
zima już skończona
w kuchni trawa odbiła na stole
jak wysiedziana w barze pod aniołem
może najstarsza miłość
na świecie
5
u stóp jej wyobraźni sława i chwała
bywałem u niej w takich chwilach różnych
a może tylko takie szczegóły wspominam
6
jak cukierek
na starość możemy już bez żenady
płacić za jedną a we trzech
wchodzić na piętro burdelu
7
szczęśliwa
na horyzoncie
robaczka żona
lezie do kwiatków na zakończenie
a ja
pochowam resztę zmilczeniem