Bóg umarł, lecz Nietzsche wciąż żyje
że chcę zrozumieć świat,
więc podglądam szpaka
i jak pszczoła zapyla kwiat
Poszedłem więc do kościoła,
gdzie ma mieszkać Bóg,
wszak że ksiądz tam woła:
Kto nie chodzi, ten Boży wróg
Usiadłem w wygodnej ławce,
nastawiam audiofilskie uszy,
wychodzi pan w koloratce
Słucham muzyki, raj dla duszy
Grają stare prawdziwe organy
toż prawdziwy instrument
nie jakieś chińskie fatamorgany
prawdziwy dźwięku monument
Spoglądam na ściany
jak w muzeum Luwru
Święty jak żywy namalowany
A i posadzka że fiu fiu...
Ministrant zapalił świecę
cóż za woń rozwesela nos
Przede mną noga opuściła kiecę
ach ta figura, oczy i bujny włos
I konfesjonał czekał na ten przypadek
gdym zgrzeszył spojrzeniem
Duszy zdarzył się wypadek
zgrzeszyć choćby marzeniem
I tak zaspokoiłem potrzeby... estetyczne
A te duchowe, panie Nietzsche?
Ech, to widać pytanie retoryczne
Nie nowe, już nie dziewicze