Adwentowe nastroje
Za oknem chłodno, wiatr gna śnieżne chmury,
chociaż dzień krótki, ciemny i ponury
stoją na stole miodowe ciasteczka,
pali się świeczka.
Pachnie jałowcem, lasem, piernikami,
pod oknem stoi przybrana lampkami
choinka, prosto z lasu przyniesiona
smukła, zielona.
Na samym czubku lśni blaskiem złocistym
gwiazda z Betlejem, to znak oczywisty
gdzie Dziecię Boże w stajence zrodzone;
wyczekiwane.
Płoną czerwienią nie bacząc na modę
jabłka, zapewnią zdrowie i urodę.
Pierniki z lukrem to dostatku dowód,
pokusy powód.
A między nimi sople z cukru wiszą,
mienią się srebrem i słodkością kuszą.
Oprócz słodyczy skrzydlate aniołki
z cienkiej bibułki.
Noc otoczyła aksamitem śpiących,
w salonie słychać tupot stóp dziecięcych,
słodką tonacją szeleszczą papierki;
znikły cukierki.
Drzewku niczego przy tym nie ubyło.
Nawet na wadze niewiele ulżyło.
Tolerowano te nocne wypady
bez większej zwady.
Mikołajowi nie było to obce,
gdyż sam tak robił, jak był małym chłopcem.
Aż pewnej nocy rozbił bombek kilka;
wywołał wilka.