dotyk nirwany
w słońca promieniach jak jutrzenka jasna
włosy spadały falami do kolan
czerwienią lawy
wzrokiem szukała nieboskłonu granic
pieszcząc źrenicą goniące się mewy
w lustrzanej tafli widząc me odbicie
z trwogi pobladła
na białym piasku w podwieczornej ciszy
straciłem serce, choć nie byłem pewny
czy ta bogini to sobowtór Wenus
czy ona sama
niebo spowiło dwa ciała w ekstazie
pełne nadziei i oczekiwania
gwiazdy sypnęły pośród ziemskich cieni
pocałunkami
a rozwiesiwszy tęsknoty ramiona
w ogrodzie uczuć nad brzegiem ruczaju
jak motyl wiosną w miłości objęciach
poczułem niebyt