Lot
gdy w lot beztroski wyruszyli razem
pomimo że razem nigdy nie miało się stać
złoty lis leniwie odprowadzał wzrokiem
ich dumne sylwetki
na tle jasnego nieba
które miało być ucieczką
z areny walk dla drapieżnych ptaków
nikt nie rozmawiał z nimi o emocjach
musiały wystarczyć na dwie pary skrzydeł
na dwie pary rąk utkanych w poszycie
nikt nie rozumiał ich potrzeb
kiedy tracili z oczu słońce
tańczące z nimi na granicy światów
złoty lis odpoczywał w cieniu głogu
jaskółki nerwowo przecinały powietrze
które niosło dźwięk spadającej sylwetki
krzyk szukającego ratunku ciała