Serce
przez szum wiatru uśpione,
w ciszy serce drzemało,
przez kogoś porzucone.
Pachnie kwiatem lotosu,
banałami wypchane,
z lekką nutka patosu.
Przy tym nieużywane.
Na podkładzie szkarłatu,
gorące usta panienek,
sterty mądrych cytatów
i fragmentów piosenek.
Chociaż postać zeń krucha,
może nawet garbata,
lecz wciąż wciska do ucha,
nowe trendy dla świata.
Gładkie sypiąc spółgłoski,
żeś roztropny i słodki.
Nie dla ciebie są troski
i bolące nagniotki.
W radio cisza trwa gniewnie,
milczy również gazeta,
zgubił aktor je pewnie,
albo „Wielki Poeta”,
kiedy rym chciał odnaleźć
do słów jadło, lub sadło
w uczuć wielkim zapale
i wtedy mu wypadło.
Cóż z tym sercem mam wskórać,
słowem wzniosłym karmionym?
Może oddam do biura,
serc jesiennie zgubionych?
Albo schowam dla próby
zatopione w eterze.
Bo gdy gapa swej zguby
finalnie nie dostrzeże.
Będę miał na wymianę,
gdy me zacznie strajkować.
Zamiast brać naprawiane,
lub rozbite kupować.
W końcu stanę się innym.
Barw przecudną paletą.
Nie gawiedzią i gminnym,
tylko „Wielkim Poetą”.
